Oczekiwania to niezbyt dobra rzecz przed wyjazdem – prawie nigdy nie jest tak jak to sobie wyobrażamy, więc mając zbyt wysokie oczekiwania często już na samym początku narażamy się na rozczarowania.
Wiem to doskonale, ale i tak nie mogę zmusić się do nie wyobrażania sobie jak to będzie – za dużo historii słyszałam, za dużo zdjęć oglądałam. Tak więc, mimo że cieszy mnie każdy wyjazd, zdarza się, że gdzieś docieram i myślę sobie: Ale to nie tak miało być!
A więc, gdzie było nie tak?
Blue Hole, Belize
Zdjęcia z Blue Hole w Belize zawsze przemawiały mi do wyobraźni – na długo jeszcze przed tym zanim zaczęłam nurkować (czy nawet myśleć o nurkowaniu) – to co na nich widziałam było dla mnie kwintesencją raju. Jeśli nie kojarzycie, to proszę, tutaj zdjęcie …. – dokładnie to zobaczycie wpisując w Google: „Blue Hole+Belize”. Piękny widok, prawda?
I can’t put into words the anticipation and excitement I felt flying out to see the Blue Hole in Belize. The pictures don’t do it justice — you need to see it in person. I couldn’t have asked for better weather the day we flew over either. ✈️ Book a tour with @flymayabelize and head out on a private charter to experience the Blue Hole from the air – a whole different experience than seeing it from a dive boat!
Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Erin De Santiago (@erindesantiago) 2 Cze, 2016 o 12:47 PDT
Tak, przepiękny – tylko jakoś do głowy nigdy mi nie przyszło, że coś takiego można zobaczyć tylko z góry, lecąc czymś – jak więc zdziwiłam się kiedy popłynęłam nurkować do Blue Hole, a tam… dookoła ciemna woda – zdjęcia nie mam, bo na powierzchni było tak nudno, że nie było czego fotografować. Kolor? Hm… jak Bałtyk w niepogodę. No cóż bywa. (Pod wodą było super – więc zdecydowanie warto tam płynąć!)
Jezioro Atitlan, Gwatemala
To było jeszcze na początku moich dalekich podróży, więc o wiele pilniej się przygotowywałam – jezioro Atitlan wydawało się magiczne I wiedziałam, że na pewno muszę tam pojechać. Szczególnie spodobało mi się jedno zdjęcie: pomost i widok na dwa wulkany. Przed pierwszą kolacją szybko pobiegłam poszukać pomostu, a tam…. jeden pomost, drugi, trzeci, czwarty…. Biegałam jak głupia w poszukiwaniu zapamiętanego ujęcia.
Biegałam jak głupia w poszukiwaniu zapamiętanego ujęcia, aż w końcu się udało!
Kościół Cminda Sameba, Gruzja
Kolejny przykład z serii: tam jest tak pięknie i ja też chcę zrobić takie zdjęcie. Wszyscy moi znajomi chwalili się pocztówkowymi zdjęciami skąpanego w słońcu kościoła na tle gór, tutaj mała próbka – od Ewy i …Jak było kiedy tam pojechałam? Zobaczcie sami. Jeden dzień padało, drugi… trzeci… ile można odpoczywać? Pojechałam obejrzeć – zobaczyłam niewiele więc do Gruzji muszę wrócić
Paryż Zachodniej Afryki
To był mój pierwszy wyjazd do Afryki i nawet nie potrafiłam sobie wyobrazić co mnie czeka – niewielu znajomych tam jeździło, nie było kogo zapytać o radę. W książkowym przewodniku było napisane, że Lome, stolica Togo, było uważane za Paryż Afryki Zachodniej. Skupiłam się na porównaniu, że Paryż, podczas gdy tak na prawdę powinnam zwrócić większą uwagę na użycie czasu przeszłego: „był”. Może kiedyś, ja czułam się tak daleko jak tylko możliwe nie tylko od Paryża ale i od całej Europy – dalej niżby to wskazywały kilometry na mapie.
Lome – stolica Togo
Prawdziwa czekolada
Uwielbiam czekoladę prawie w każdej postaci – za każdym razem kiedy jechałam do kraju gdzie był uprawiany kakaowiec cieszyłam się, że będę mogła spróbować czekolady tam gdzie pochodzi. Co się okazało? Czekolada w Peru, Gwatemali czy Kolumbii kompletnie mi nie smakowała – brakowało mi delikatności i łagodnego smaku, który tak lubię, a w Ghanie, która jest drugim światowym producentem kakao i gdzie zobaczyłam jak „rośnie” moja czekolada chyba nawet żadnej czekolady nie znalazłam.
Zobaczyć zwierzęta!
Oczekiwanie, że zobaczy się zwierzęta jest najgłupszym oczekiwaniem na jakie można sobie pozwolić – bo przecież one nie czekają gdzieś za rogiem i nie wychodzą zapozować do zdjęcia jak nas zobaczą. Ja jednak w Meksyku oczekiwałam stada flamingów, bo… po to przecież pojechałam tak gdzie żyją!
Nawet nie wyobrażacie sobie mojego ogromnego rozczarowania, kiedy podczas całej (bardzo fajnej) wycieczki udało mi się zobaczyć jednego flaminga. Tak JEDNEGO! Na zdjęciu poniżej stoi więc samotny meksykański flaming – gdzieś w okolicach Celestun na półwyspie Jukatan. Nieoczekiwanie, stada flamingów zobaczyłam kilka lat później w Boliwii – nie miałam nawet pojęcia, że żyją tak wysoko! (zdjęcie po prawej).
Podróże po Polsce – kuchnia.
Jestem wielkim fanem polskiej kuchni – uważam, że mamy naprawdę dużo ciekawych i smacznych dań i zawsze ubolewam, że poza pierogami cudzoziemcy o wielu nawet nie słyszeli. Moja podróż po Polsce miała być też poszukiwaniem smaków – poszukiwania okazały się ciężkie. Restauracyjne dania są nieprzewidywalne – raz było dobrze, raz źle – niestety tych złych razów było o wiele więcej.
Na zdjęciach poniżej jest to samo danie zjedzone w dwóch różnych miejscach: smażony okoń z ziemiakami i surówką z białej kapusty. Po lewej restauracja Przystań w Olsztynie gdzie danie było rewelacyjne (polska kuchnia, której szukałam), po prawej polecana przez wiele osób Smażalnia Okoń pod Elblągiem – nie, nie, nie! (czuję się oszukana przez polecających).
Często jest inaczej niż się spodziewam, ale… to wcale nie znaczy, że jest źle – jest po prostu inaczej.
Co jeszcze? Myślę i nie mogę wymyślić, chociaż chciałam mieć równo 10 punktów. Czy wynika z tego, że nie mam oczekiwań? Bynajmniej. Mam i często jest inaczej niż się spodziewam, ale… to wcale nie znaczy, że jest źle – jest po prostu inaczej.
Wiele osób pewnie widziało obrazki z Bored Panda pokazujące oczekiwania turystów i rzeczywistość (kliknij na każde zdjęcie w linku, żeby zobaczyć różnicę), z którą przychodzi im się zmierzyć na wakacjach – problem w tym, że w szczycie sezonu i w środku dnia tak rzeczywiście może być, ale przecież wystarczy czasami wstać trochę wcześniej, albo przyjechać po sezonie i wtedy faktycznie mamy to czego szukaliśmy.
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, albo, w przypadku wakacji, od punktu stania fotografa. Te dwa zdjęcia poniżej zostały zrobione w tym samym miejscu, tyle tylko, że stanęłam 10 metrów dalej:
Czasami inni podróżujący mocno przesadzają i straszą, a rzeczywistość wcale nie wygląda źle.
Przed safari wszyscy straszyli mnie, że turystycznie, że tłumy, że samochody okrążają biednego lwa i że taka rozrywka jest żałosna. Tak trafiło mi się raz, przez pół godziny, kiedy nosorożec postanowił przejść przez drogę, a tak na prawdę przez cztery dni, turystów było mało i często mieliśmy zwierzęta tylko dla siebie – jedno z lepszych podróżniczych doświadczeń!
Filmy, książki i opowieści innych sprawiły, że wyobrażałam sobie, że przed rekinem zawsze trzeba uciekać („Szczęki” – film mojego dzieciństwa), zjazd Drogą Śmierci w Boliwii to śmiertelnie niebezpieczna rozrywka, a Somalia to tylko piraci (widzieliście film „Kapitan Philips” z Tomem Hanksem?). Okazało się, że większość rekinów jest niegroźna, rowerowy zjazd po ‘najbardziej niebezpiecznej’ drodze Boliwii to fantastyczna rozrywka, a wiele map świata nie pokazuje mało turystycznego lecz ciekawego i nie uznawanego prawie przez nikogo Somalilandu traktując go jak część Somalii.
Co więc robić? Jedź tam gdzie chcesz – może ci się spodoba, a może nie, ale przynajmniej będzie to Twoje własne doświadczenie!