You are currently viewing 2017 – tak jakby podsumowanie.

2017 – tak jakby podsumowanie.

Chciałam napisać o tym jak wygląda Polska oglądana oczami cudzoziemca, o tym jak fajne potrafi być podróżowanie w grupie, jak czasami trzeba czasu dla siebie nawet jeśli się lubi podróżować z kimś, o tym jak piękny jest północny Wietnam i o paru innych rzeczach.
O tym wszystkim napisałabym pewnie, gdybym nie zaniedbała bloga. Było minęło, może kiedyś napiszę więcej, a w ramach zadośćuczynienia krótkie podsumowanie podróżnicze (głównie) roku. 

Powrót 

Po 10 latach wróciłam do Azji. Wśród moich znajomych jest wielu fanów tego kontynentu i dla nich jest to najlepsze miejsce na wakacje. Ja kocham Amerykę Łacińską, uwielbiam Afrykę, a Azję po prostu lubię. Jeśli chodzi o ceny biletów lotniczych to łatwiej tam się dostać, a ponieważ chciałam chociaż trochę zaoszczędzić to padło na Wietnam. 

Wietnam 

W zasadzie to na Wietnam padło też z innego powodu – siedziałam kiedyś (dokładnie rok temu) w knajpie nad zupą pho i pomyślałam, że warto byłoby sprawdzić jak taka zupa smakuje w oryginale. A jak Wietnam to i Laos i wymarzony Luang Prabang – i tak powstał plan na miesiąc wakacji. 

Nie miałam specjalnych oczekiwań co do Wietnamu – słyszałam mnóstwo skrajnych opinii o tym kraju, szczerze mówiąc chyba nawet więcej negatywnych niż pozytywnych.
Wróciłam zachwycona: krajobrazami (północna prowincja Ha Giang to jedno z najpiękniejszych miejsc, jakie widziałam), ludźmi i przede wszystkim kuchnią. Okazało się, że kuchnia wietnamska to dużo więcej niż zupa pho i sajgonki – i dla niej kiedyś jeszcze tam wrócę. 

Polska 

Trudno już mi sobie wyobrazić, że były kiedyś czasy, kiedy nie miałam ani samochodu, ani prawa jazdy – jak ja mogłam bez tego żyć? Bo przecież samochód tak bardzo przydaje się przy odkrywaniu Polski. W tym roku przez chwilę Polskę odkrywałam z Sonią, moją znajomą z Kolumbii, którą poznałam dzięki Couchsurfingowi 7 lat temu. Zwiedzanie swojego kraju z cudzoziemcem jest zupełnie inne, bo nagle człowiek zaczyna zauważać rzeczy, których wcześniej nie widział. Na przykład to, że w Poznaniu jest więcej mężczyzn preferujacych styl drwala niż w Krakowie czy we Wrocławiu.
Tak, wiem, było typowo: Kraków, Wrocław, Wieliczka, Oświęcim – czyli to o czym cudzoziemiec słyszał i co chce zobaczyć. Dołożyłam do tego Poznań (no bo jak nie pokazać swojego miasta), Lanckoronę (bo była po drodze, a sama tam nie byłam) i wizytę  cioci, gdzie (jak powiedziała Sonia) było najlepsze jedzenie w czasie całej podróży. 

Wakacje zaczęły się bardzo dobrze: wyjazdem nad morzem i jak zwykle doszłam do wniosku, że morze to jest piękne w ciągu każdej pogody, nawet kiedy drugiego dnia pobytu zniknie słońce i zacznie padać. Jak to mówią: nie ma złej pogody, są tylko ludzie nieodpowiednio ubrani. 

Kiedy nad morzem padało, w górach świeciło słońce. Wyjechałam więc z Kołobrzegu i pojechałam w Karkonosze. I wtedy właśnie nad morzem zaczęło świecić słońce a w górach zaczęło padać.
I w sumie to wolę jak pada nad morzem, bo nad morzem zawsze człowiek jest bliżej domu, a nie musi jeszcze ze trzy godziny w deszczu schodzić w dół. 

Fotografia 

Jedną z najciekawszych rzeczy, które zrobiłam w ubiegły roku były warsztaty fotografii „Makroprzestrzenie” z Magdą Wasiczek. Ani nigdy nie lubiłam fotografować kwiatków, ani nigdy specjalnie mnie nie interesowało makro, a jednak był to fantastycznie spędzony czas – nauczyłam się dużo nowego i mimo, że trzeba było wstawać bladym świtem (a w zasadzie to jeszcze ciemną nocą) to nie żałowałam ani jednej chwili i ani jednej wydanej złotówki. 

Kuchnia 

Ci którzy mnie dobrze znają, wiedzą, że podczas podróży uwielbiam odkrywanie lokalnej kuchni. I pod tym względem rok był jednocześnie rewelacyjny i tragiczny. Tragiczny, bo od roku, ze względów zdrowotnych jestem na diecie bez glutenu i bez laktozy i nie tylko doświadczanie miejscowej kuchni, ale po prostu podróżowanie stało się trudniejsze – o ile w większym miastach zawsze się znajdzie jakieś miejsce, to już w małych miejscowościach króluje kuchnia mączno-kluskowa, której jeść nie mogę. Z drugiej strony, nie mogłam znaleźć lepszego kraju niż Wietnam na wakacje: kuchnia oparta o ryż, makaron ryżowy i sos rybny (który w odróżnieniu od sosu sojowego, królującego w większości azjatyckich krajów z założenia jest bezglutenowy). 

Lektury 

W 2017 roku jeszcze bardziej potwierdziło się, że nudzą mnie książki podróżnicze – wolę podróżować niż o podróżach czytać, tym bardziej, że większość podróżujących ciągle gdzieś gna bez dłuższego zatrzymania się i w sumie rzadko kiedy jest w tych książkach coś co mnie jako czytelnika interesuje. 

Nie był to niestety też dobry rok na reportaże – nie mogłam znaleźć nic co by mnie naprawdę interesowało. W takich sytuacjach zostają moje ulubione kryminały – starałam się znaleźć czas na przeczytanie paru kryminałów z krajów z których jeszcze kryminałów nie czytałam. I tak pod koniec roku przeczytałam świetny australijski kryminał „Susza” napisany przez Jane Harper i z niecierpliwością czekam na kolejną część, która ma wyjść w lutym. 

Social Media 

Facebookowo skupiłam się bardziej na czytaniu innych niż pisaniu, i raczej na stronach kulinarnych i językowych. Podróżniczo  obserwowałam i obserwuję Zepsuty Kompas (o długiej autostopowej podróży przez Afrykę, po miejscach gdzie turyści rzadko jeżdżą), Gadulec (bo Kinga i Damian jadą teraz przez Amerykę Łacińska, która uwielbiam – i chociaż nie zawsze zgadzam się z nimi w ocenie miejsc, które znam, to zawsze warto przeczytać i porównać), Pyza Made in Poland (która pisze o Azji – podróżniczo i kulinarnie – blog, który był dla mnie ogromnie pomocny przed wyjazdem do Wietnamu) i Afryka okiem reportera (przez świetne zdjęcia i krótkie mini-opowieści). 

Nauka 

Wróciłam do nauki dwóch języków, których się kiedyś uczyłam z nadzieją, że się przydadzą w przyszłości w podróżach (jeden na pewno, co do drugiego mam poważne wątpliwości…ale lubię się go uczyć, chociaż kiepsko mi idzie). 

Przyszłość 

Postanowienia noworoczne zrobiłam już w listopadzie, mając na uwadze, że te wypowiadane w pierwszy dzień nowego roku o wiele rzadziej się spełniają. Mam nadzieję, że część z nich wyjdzie, bo to bardziej nawet plany niż marzenia. 

Mówią, że nowy rok jaki, cały rok taki. Zakończyłam 2017 i rozpoczęłam 2018 w Izraelu – mam nadzieję, że to dobra wróżba na przyszłość i to też będzie rok ciekawych podróży, niekoniecznie dalekich. 

Tak było i mam nadzieję, że w tym roku będzie równie dobrze. Postaram się żyć również wirtualnie i trochę więcej tu pisać.